sobota, 9 września 2017

Cień

Najważniejsza zasada przeżycia na tym świecie?
Musisz być jak cień. Niewidoczny dla innych.
Gdy Cię złapią, odkryją kim jesteś wtedy czeka Cię tylko niechybna śmierć.
Tego się trzymam.
To jest moja złota zasada.
Być jak cień.

Kucałam właśnie na murze wysokim jak stu ludzi z białej cegły i czekałam. Wiatr delikatnie owiewał moją twarz pod kapturem sprawiając, że policzki oraz nos zaczynały mnie coraz bardziej szczypać. Powietrze było chłodne przez co każdy najmniejszy oddech zamieniał się od razu w parę, by następnie stać się częścią mgły.
Nic dziwnego. W końcu był już początek listopada. Noce były coraz dłuższe, a dni coraz krótsze. Pogoda przyprawiała o smutny, wręcz nostalgiczny humor. Same deszcze, ciemne chmury oraz lodowaty wiatr. Oznaka, że już niedługo zawita do nas śnieżna dama.

Cierpliwość. Cóż to za wydatek energii. Nie możesz stracić czujności, nie możesz odwrócić wzroku, gdyż często od tego zależy powodzenie misji. Jako zabójczyni miałam bardziej wyczulone zmysły niż normalni ludzie. Byłam do tego szkolona. Moje życie, a czasem nawet i nie tylko, zależało od tego jak szeroki posiadałam wachlarz umiejętności. A było ich sporo skromnie mówiąc.
Nagle dostrzegłam to, na co tak długo czekałam. Mimo mgły, zdołałam zobaczyć dwie białe postacie kroczące we mgle jak cienie. Jedna była znacznie mniejsza od drugiej. Ich chód wskazywał na to, że się chcą dokądś przejść niepostrzeżenie.
Złapałam łuk lewą dłonią za rękojeść i nie spuszczając wzroku z białych postaci wyjęłam z kołczanu spoczywającego na mych plecach dwie strzały. Pierwszą złapałam między palec serdeczny a środkowy, drugą między palec środkowy i wskazujący. Ich groty były srebrne, promienie czarne jak węgiel, a długie i wąskie pierzyska wraz z owijkami czerwone jak krew. Nałożyłam strzały na grzbiet wkładając jedną strzałę pod palec wskazujący, a drugą na nim oparłam. Nie naciągałam cięciwy. Jeszcze nie.
Cierpliwość.
Widziałam, którędy kroczą białe postacie. Widziałam wszystko. Moje ciało zaczęło zamieniać się w czarny pył, a po chwili nie było po mnie śladu na murze. Znalazłam się na dachu najwyższego budynku w tej samej pozycji co byłam. Widziałam jak dobiegły do budynku przede mną. Stanęły, pewnie po to, by złapać oddech. Uniosłam ręce napinając strzały. Czułam jak mocno napinam cięciwę. Wycelowałam oddychając wolno i całkowicie się skupiając na celu. Nie czułam wiatru, nie czułam chłodu, nie czułam bicia własnego serca. Już miałam puścić strzały, gdy nagle wyższa postać zdjęła kaptur.
- Shadow.. - opuściłam szybko łuk oraz strzałę. Nagle koło mojego policzka przeleciała strzała. Drasnęła mnie rozcinając mi skórę, z której poleciała cienka stróżka krwi. Wycelowałam i strzeliłam w głowy dwóch strażników. Dźwięk gongów alarmujących rozniósł się po całej okolicy. Przewiesiłam łuk i ostatni raz patrząc na chłopaka o czarnych włosach odwróciłam się i skacząc zniknęłam zostawiając po sobie czarny pył.

To nie możliwe.
To nie mógł być on.
Shadow nie żyje.